Wiersz antymiłosny

Zwróć mi imię, co z tysiąca słów
Oddaj duszę, co z miliona kłów
O łaskę błagam, miłosierne spojrzenie
Bym wydać mógł ostatnie tchnienie
Mój czas, co zabrałaś ukradkiem
Moje myśli, co skaziłaś światłem
Uwięzione wszystkie kawałki duszy
Zranione ciało nie może się już ruszyć
Jestem niewolnikiem twych gorących dłoni
W ich objęciach leżę skulony
Nawet przez zamknięte oczy widzę twoją twarz
I sam nad sobą pełnię straż
Rzucony na pastwę twej miłości
Więzień, co pilnuje własnych kości
Przestań istnieć! – bardzo cię proszę
W pokornym geście ręce wznoszę
Chcę być wolny jak tęczowy ptak
I żyć jak on – właśnie tak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz